Wraz z mnożeniem się zjawisk określanych jako niewytłumaczalne,
bądź paranormalne rośnie także liczba prób wyjaśnienia mechanizmu
obserwowanych, dziwnych zachowań się materii.
Tak na przykład zjawisko telekinezy (psychokinezy), czyli
poruszania przedmiotami na odległość, zawsze budziło zrozumiałe
emocje. Astrofizyk John Gribbin sugeruje, że wyjaśnienie tkwi
w tzw. powiązaniu tachionicznym, i dlatego zginania łyżek
(np. przez ludzi uzdolnionych w tym kierunku, np. Uri Gellera)
nie powinno się lekceważyć. Gribbin, idąc za myślą Jacka Sarafattiego
z Centrum Fizyki Teoretycznej w Trieście, który podjął problem
wpływu obserwatora na przebieg eksperymentu, stawia pytanie,
czy samo przyglądanie się może zmienić kwantowe prawdopodobieństwo
wystąpienia procesów tego rodzaju? Praktycznie wyglądałoby
to tak, że duża liczba widzów tych pokazów wytwarza nieukierunkowaną
falę tachionów (wytwarzanych przez mózg najmniejszych cząstek
materii) "niosących oczekiwanie" zwykłego zachowania
się sztućców w czasie pokazów. Zogniskowanie się tych tachionów
wskutek silnego oczekiwania, że przedmiot się zegnie, nadawałoby
taki kierunek zjawisku kwantowemu, jaki jest tu konieczny,
aby np. widelec czy łyżka zgięły się naprawdę.
Tachiony - jeśli istnieją w rzeczywistości - mają posiadać
własność cofania się w czasie. Tu dokonuje się więc odwrócenie
przyczyny i skutku: w momencie, kiedy przedmiot zgina się
w widoczny sposób przed zdumioną publicznością, z mózgów widzów
płynie zwielokrotniony i zogniskowany strumień tachionów,
który - cofając się w czasie - zmienia równowagę kwantową
łyżki w przyszłości. W ten sposób łyżka się zgina, a następnie
wytwarza swą własną przyczynę, wywołując zdumienie publiczności.
Trochę to skomplikowane, ale zjawiskami łatwymi nie zajmujemy
się przecież w tym miejscu. Wydaje się, że dla telekinezy
i telepatii (przekaz myśli na odległość) nie ma przestrzeni
ani czasu. Siły występujące tu pokonują wszelkie przeszkody,
przenikają ołowiane płyty, klatkę Faradaya, i działają na
wielkie odległości.
Wskazywałoby to na istnienie u człowieka więcej niż pięciu
zmysłów, o czym świadczyłby m.in. eksperyment na uniwersytecie
w Manchesterze. Osoby biorące w nim udział oprowadzano z zamkniętymi
oczami, a one miały określić swój pierwotny kierunek. Liczba
prawidłowych odpowiedzi była znacznie wyższa niż wynikałoby
to z przypadkowego prawdopodobieństwa. Rezultatu nie wyjaśniło
posiadanie jedynie znanych nam pięciu zmysłów. Może przynajmniej
część ludzi orientuje się wedle ziemskiego pola magnetycznego,
jak pewne gatunki ryb i ptactwa? Uczeni badają też zjawisko
postrzegania pozazmysłowego.
Pionierem byt Joseph Banks Rhine, który w latach trzydziestych
prowadził na Duke University w Durham (USA, stan Północna
Karolina) seryjne badania statystyczne z użyciem specjalnych
kart (tzw. kart Zenera). Pewnego dnia uczestnik eksperymentu
Hubert E. Pearce odgadł prawidłowo, co jest na wszystkich
25 kartach. Prawdopodobieństwo przypadkowego odgadnięcia tylu
kart wynosi jeden do trzystu bilionów. To mówi samo za siebie...
Tu warto dodać, że współczesne badania zjawisk paranormalnych
zaczęły się 151 lat temu. Prekursorem w tej dziedzinie był
w starożytności Herodot, urodzony 500 lat p.n.e. Prowadził
on eksperymenty w zakresie jasnowidztwa na zlecenie króla
Lidii, Krezusa.