JERZY DĄBROWSKI
MEDIUM NIEPOSPOLITE
Artykuł pochodzi z "Wiedzy i Życia" nr 12/1999
PRZEŁOM STULECI SPRZYJA ZAINTERESOWANIOM SPIRYTYSTYCZNYM.
OTO HISTORIA JEDNEGO Z NAJSŁAWNIEJSZYCH AUTORYTETÓW EPOKI
WIRUJĄCYCH STOLIKÓW.
Wszystko zaczęło się w połowie ubiegłego wieku, kiedy duchy
romantyzmu, patronujące dotąd dogłębnym sporom, jakie wiedli
samotni geniusze z obojętnym w stosunku do nich światem, zaczęły
nagle bez zapowiedzi wpadać na krótkie pogawędki, choćby i
do saloniku pana konsyliarza, aby go nieco rozerwać po dniu
nudnej szarpaniny z influenzą, furunkułami czy - uchowaj Boże
- choleryną. Tym to sposobem wirujące stoliki, a potem plotkujące
duchy i wszystko, co się wokół nich działo, przybrało postać
karykatury wielkich romantycznych idei, porywów i dokonań.
Warto zauważyć, że była w tym pewna prawidłowość: cóż bowiem
mogło powstać, skoro sztuka żywiła upodobanie do tego, co
irracjonalne i fantastyczne, gloryfikowała wyobraźnię, geniusz
i szaleństwo, oddziaływała silnymi środkami ekspresji, efektami
grozy i frenezji... (cyt. za: Romantyzm, Wielka Encyklopedia
Powszechna PWN).
Nie każdego rzucały na kolana demoniczno-groteskowe fantazmaty
Ernsta Theodora Amadeusa Hoffmanna. Niewielu mogło sobie pozwolić
na luksus boskiego przewiercania dusz przez spiżowe tony wagnerowskiego
Pierścienia Nibelungów. Ale każdy, komu to tylko przyszło
do głowy, mógł zaprosić na wieczór chociażby Casanovę, aby
w wybranym gronie przedstawił co smakowitsze kawałki ze swego
życia. Łatwość takich kontaktów była wówczas powszechna i
nikogo nie dziwiła. Co prawda, już w 1853 roku Franciszek
Wężyk pisał do Kajetana Koźmiana: Gdzie tylko widziałem to
zjawisko, tam się nie powiodło. Wczoraj cztery pary próbowały
u mnie tego doświadczenia, po kwadransie powstał wielki krzyk:
stół tańcuje. Pokazało się, że ktoś z wewnątrz popchnął stół,
a że był na kółkach i na woskowej posadzce, więc toczył się
łatwo... - ale nie czepiajmy się drobiazgów. Wszak, gdy sam
Zygmunt Krasiński wpadł w pewnym okresie życia w manię seansowania,
szło mu zupełnie nieźle: Na własne oczy widziałem stolik sześć
razy wirujący (...) I przysięgam ci, że to, na co kiedyś Orfeusza
trzeba było, dziś czterech lokai sprawia! Widziałem wczoraj
zjawisko powtórzone pod dłońmi moich służących! (z listów
do Józefa Korzeniowskiego).
Służbie przybywało więc obowiązków, o czym świadczyć może
i taka notatka prasowa z owych czasów: Służąca państwa R.
nie potrzebuje wcale seansu, ale w minutę po wzniesieniu rąk
nad stołem unosi go do góry.
NARODZINY GWIAZDY
Wszystkie wyczyny służby domowej bledną jednak wobec oszałamiającej
kariery, jaką zrobiła inna służąca lub - jak podają niektóre
źródła - szwaczka Eusapia Palladino. Urodzona w 1854 roku
w Murge na południu Włoch, światową karierę zawdzięczała przypadkowi.
Jak ustalili między sobą jej wielbiciele, fenomenalne zdolności
tego medium wszech czasów odkryto podczas seansu urządzonego
przez jej pracodawców; Eusapia wzięła w nim udział z powodu
nieobecności jednego z zaproszonych gości. Zorientowawszy
się, na czym rzecz polega, i czego oczekuje się na takich
spotkaniach, wkrótce sama zaczęła twierdzić, że jest znakomitym
medium, mogącym dostarczyć najbardziej nawet wybrednym seansowiczom
najniezwyklejszych przeżyć. Udowadniała to zresztą za każdym
razem, kiedy ją tylko gdzieś zaproszono. Ponieważ sława jej
szybko rosła, Palladino przeniosła się do Neapolu, gdzie otwierały
się przed nią szersze perspektywy. A kiedy poznała słynnego
ówczesnego psychiatrę i kryminologa, Cesare Lombroso, wkroczyła
do najlepszych salonów, a wkrótce potem do instytutów naukowych
Europy i Stanów Zjednoczonych.
Jak każde ówczesne szanujące się medium, tak i on obrała sobie
tzw. przewodnika duchowego. Rolę te pełniły wówczas "duchy
wyższe", wydające często bardzo surowe polecenia swym
podopiecznym, ale i udzielające im pomocy w nagłych wypadkach.Seanse
z udziałem Eusapii Palladino - zza głowy medium wyłania się
dziecinna mandolinaŹródło: "Physikalische Phaenomene
des Mediumismus"I tak np. panna Cook miała stale przy
swym boku Katie King; Helena Smith - tajemniczego Leopolda;
dwa media żydowskie, Jonnatan i i Jahum Kronowie, ojciec i
syn - 165 preadamitów, czyli duchów, które nigdy nie miały
ciała, jako że istniały już przed biblijnym Adamem.Eusapia
szczyciła się przyjaźnią Johna Kinga, starego i sławnego w
swoim czasie kapra, który na dodatek był niegdyś wicegubernatorem
Jamajki, a prywatnie strasznym grzesznikiem. Wszystko się
zgadzało: z czasów korsarskich wypraw pozostał mu fatalny
charakter.
W czasie niektórych seansów ni stąd, ni zowąd wymierzał
swej partnerce kilka głośnych policzków - zapewne dla przypomnienia,
kto w tym stadle jest ważniejszy.Ale bywało jeszcze gorzej:
Innym razem straszny opiekun okręcił jej szyję sznurem tak
silnie, że musiała wołać o pomoc i zmiłowanie - pisze C.E.M.
Hansel w Postrzeganiu pozazmysłowym.
Jednak mimo tych marynarskich pieszczot stary pirat darzył
Eusapię silnym i bynajmniej nie czysto duchowym uczuciem,
którego żadną miarą nie mógł opanować, co jak najgorzej o
nim świadczyło, ponieważ niebacznie deklarował się czasami
jako jej ojciec. Do zgorszenia doszło w czasie jednego z seansów,
kiedy to nagle zasłony wydęły się nad stolikiem, a uczestnicy
seansu zobaczyli Eusapię obcującą ze swym przewodnikiem duchowym.
Po tej wstrząsającej demonstracji transcendentnych namiętności
seansowicze długo i z przejęciem, ale i wyrozumieniem, czekali
w ciemnościach aż wielce wzburzone medium dojdzie do siebie.
W tych okolicznościach nie wydaje się przesadna opinia niejakiego
E.J. Dingwalla, który w książce poświęconej różnym dziwakom
i dziwactwom napisał o Palladino, iż była niepiśmienną chłopką,
zachowującą najbardziej prymitywną moralność i o tak wybitnie
erotycznej naturze, iż mówiono, że mało o czym poza tym myśli
.MEDIUM I NAUKOWCY
Tak się złożyło, że jej gwiazda zaczęła intensywniej świecić
wtedy, gdy równie znane niegdyś siostry Fox po 40 latach występów
zgasły w niesławie. Badacze spraw pozaziemskich, którym po
serii kompromitacji mało pomysłowych sióstr grunt nagle usunął
się spod nóg - skonfundowani aferą kończącą ich karierę -
z miejsca zaczęli kolejne poważne badania nowej ofiary. Znów
zbierały się szacowne komisje, na ogół z udziałem tych samych
sław ówczesnej Europy i Ameryki, po seansach wydawano stosowne
oświadczenia, potwierdzane oczywiście pieczątkami i podpisami.Eusapia
Polladino pod koniec karieryŹródło: "Niewidomyja siły
prirody"Początkowo największym autorytetem w badaniach
Eusapii był Lombroso, a potem "seksowną" Włoszkę
próbowali podpatrywać i inni: fizjolog Charles Richet, filozof
Henri Bergson, fizyk sir Oliver Joseph Lodge, uczeni najrozmaitszych
uniwersytetów, m.in. Cambridge, i wielu instytutów, np. paryskiego
Instytutu Psychologii Ogólnej.
A było na co patrzeć i czego posłuchać...Wszystko odbywało
się zawsze w zaciemnionym pokoju, w rogu którego stał mały
stolik z kilkoma dziecięcymi instrumentami muzycznymi, dzwonkiem,
bębenkiem itp. Stolik zasłonięty był kotarami, a tuż obok,
przy drugim stoliku siadywała Eusapia, Jednym z tych, którzy
wykryli oszustwo, był znany francuski fizyk, Paul Langevin:
Kilku naukowców, łącznie ze mną, postanowiło sprawdzić wyczyny
Palladino. Nie miałem wątpliwości, że stosowała ona jakiś
trik, aby uwolnić jedną z rąk, którą pracowała. Przed kolejnym
seansem kazałem posmarować po kryjomu klejem wszystkie przedmioty,
których mogła dotykać. Z początku wszystko szło gładko, ale
w pewnej chwili Eusapia zdenerwowała się, zaczęła kląć jak
furman i wybiegła z sali.
Zapaliło się światło, wpadł Richet i oświadczył: Nie wiem,
co się stało Eusapii, ale jest wstrząśnięta. Twierdzi, że
chwilowo utraciła swą moc. Zacząłem się śmiać i pokazałem
liczne odciski palców Eusapii na stole posmarowanym klejem.Nie
wszyscy uczeni byli jednak sceptyczni. Wszak prof. Charles
Richet, wielki admirator Eusapii i autor książki o niej, był
nie tylko członkiem francuskiej Akademii Nauk i Akademii Medycznej,
ale i laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii. Palladino
zauważyła to zaraz na początku swej kariery i wykorzystywała
z wielkim powodzeniem.}kontrolowana przez siedzących po obu
stronach mężczyzn.
Pilnowali oni, by medium nie mogło wykonywać żadnych ruchów
rękami i nogami. Inne osoby siedziały w różnych miejscach
pokoju.W czasie seansu panował znaczny ruch. Eusapia kręciła
się, wierciła na swym krześle. Badający, usiłując utrzymać
kontakt z jej stopami i rękami, podążali za nią jak marionetki.
(...) Często zjawiska parapsychiczne następowały tak szybko
po sobie, że stenografowi musiało sprawiać trudność zaprotokołowanie
tego, co badający wypowiadali na głos jako wymagające zanotowania
- pisał cytowany już C.E.M. Hansel. Po pewnym czasie od zgaszenia
światła duchy dawały znać o swojej obecności. Rozpoczynało
się zwykle od głuchych uderzeń, potem niewidzialne dłonie
dotykały obecnych, poklepywały ich, myszkowały po kieszeniach.
Ktoś tajemniczy całował obecnych, zasłona za Eusapią falowała,
stolik ukryty za zasłonami podskakiwał, bywało że wywracał
się, wszystko z niego leciało na podłogę, a potem instrumenty
ożywały, wydając z siebie różne dźwięki.Byli tacy, którzy
twierdzili, że Eusapia - gdy była w dobrej formie - unosiła
się w powietrzu, sama lub razem ze stolikiem, a wokół niej
pływały jakieś fosforyzujące obłoki bądź przedmioty niewiadomego
pochodzenia. Wszystkie te demonstracje uzupełniane były, a
czasami również komentowane, przez różne głosy należące do
transcendentnych bytów przemawiających bardziej lub mniej
zagadkowo ustami medium, które niekiedy odpowiadało w swoim
imieniu na zadawane przez obecnych pytania. Badania miały
ustalić, czy zjawiska obserwowane w obecności Eusapii są rzeczywiste,
a jeśli tak, to jaka jest ich natura.Mimo szumnych zapowiedzi
o lada chwila spodziewanym sukcesie, a także ogromnych pieniędzy
wydanych na eksperymenty - w samym tylko Instytucie Psychologii
pochłonęły one na przełomie wieków 25 tys. franków - niczego
nie ustalono.
Stwierdzono tylko, że słynne medium kilkakrotnie próbowało
oszukiwać, co zresztą nie zmieniło opinii, że "coś w
tym musi jednak być". Zalecono więc dalsze badania.Na
wpadki w obecności ludzi nauki reagowała zawsze podobnie:
najpierw oburzeniem, że w ogóle ktoś śmie podejrzewać ją o
nieczystą grę, a złapana na gorącym uczynku, wpadała we wściekłość,
zaczynała przeklinać i uciekała. I zawsze znajdowała takich,
którzy to wszystko potrafili wyjaśnić na jej korzyść..."Lewitacja"
stołu. Eusapia naciska lewą dłonią jego blat, a stopą prawej
nogi, ukrytej w fałdach sukni, unosi go w góręŹródło: "Czarnoksięstwo
i medyumizm"Jednym z tych, którzy wykryli oszustwo, był
znany francuski fizyk, Paul Langevin: Kilku naukowców, łącznie
ze mną, postanowiło sprawdzić wyczyny Palladino.
Nie miałem wątpliwości, że stosowała ona jakiś trik, aby
uwolnić jedną z rąk, którą pracowała. Przed kolejnym seansem
kazałem posmarować po kryjomu klejem wszystkie przedmioty,
których mogła dotykać. Z początku wszystko szło gładko, ale
w pewnej chwili Eusapia zdenerwowała się, zaczęła kląć jak
furman i wybiegła z sali. Zapaliło się światło, wpadł Richet
i oświadczył: Nie wiem, co się stało Eusapii, ale jest wstrząśnięta.
Twierdzi, że chwilowo utraciła swą moc. Zacząłem się śmiać
i pokazałem liczne odciski palców Eusapii na stole posmarowanym
klejem.Nie wszyscy uczeni byli jednak sceptyczni. Wszak prof.
Charles Richet, wielki admirator Eusapii i autor książki o
niej, był nie tylko członkiem francuskiej Akademii Nauk i
Akademii Medycznej, ale i laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie
fizjologii. Palladino zauważyła to zaraz na początku swej
kariery i wykorzystywała z wielkim powodzeniem.
POLSKIE ŚLADY
Jest w jej sprawie wiele tzw. polskich śladów. Na seansach
z Eusapią bywało wielu Polaków. Na przykład na przełomie wieków
obserwowali ją Maria i Piotr Curie: Wieczny głód badań i pewne
zamiłowanie do tajemniczości popchnęły ich wówczas w osobliwym
kierunku: zaczęli bywać na seansach spirytystycznych ze słynnym
medium Eusapią Palladino - pisze w książce pt. Maria Curie
jej córka Ewa - nie jako uczestnicy, oczywiście, lecz obserwatorzy
próbujący rozjaśnić mroki tej niebezpiecznej dziedziny zjawisk.
Zwłaszcza Piotr namiętnie zainteresował się nimi i pilnie
mierzył w ciemnościach "lewitacje" - istotne czy
tylko skłamane. Jego bezstronny umysł z trudem godził się
na ten typ doświadczeń, pozbawionych laboratoryjnej przejrzystości
i kontroli. Lecz "objawy" są czasem tak nadzwyczajne,
że i on, i Maria niemal gotowi są im uwierzyć, gdy nagle odkrywają
zupełnie ordynarne oszustwo i fala sceptycyzmu powraca.
Zapewne chodziło w tym przypadku o seans, w czasie którego
Eusapia "siłą woli" poruszyła szalkę analitycznej
wagi. Złapano ją wówczas na podnoszeniu tej szalki za pomocą
włosa trzymanego między palcami rozłożonych dłoni. Ten prosty
trik stosowała nagminnie, uruchamiając w ten sam sposób np.
dzwoneczek wiszący przed nią, a na pytanie: czemu tak często
w trakcie seansu sięga ręką do głowy, burząc włosy - odpowiadała,
że z powodu ogromnego wysiłku duchowego skóra na głowie jej
drętwieje i musi się podrapać. A kiedy już zadzwoniła, cofała
się, trzęsła rękami i głową, z miną jakby czegoś wielkiego
doko-nała i wydawała okrzyk podobny do rżenia koni - napisał
Bronisław Rejchman, który to widział i słyszał na własne uszy,
a co robiło kolosalne wrażenie na jej wielbicielach.
Seans w mieszkaniu Ochorowicza - wielkiego admiratora słynnej
WłoszkiŹródło: "Czarnoksięstwo i medyumizm"Pod wielkim
urokiem tego medium był polski filozof i hipnotyzer, dr Julian
Ochorowicz, który poznał Eusapię w 1892 roku u Henryka Siemiradzkiego
w jego mediolańskiej pracowni. Wkrótce zaprosił ją do Warszawy,
dokąd przyjechała na przełomie 1893 i 1894 roku. Ciekawe,
że Ochorowicz w początkowym okresie swego zainteresowania
spirytyzmem dostrzegał w nim wyłącznie oszustwa i dopiero
w czasie seansów z Palladino stał się zagorzałym zwolennikiem
istnienia "sił medialnych", tłumacząc niektóre produkcje
mediów działaniem tzw. promieni sztywnych, których natura
jest nieznana.
Tej teorii, wymyślonej przez siebie, był wierny do końca,
narażając się na kpiny nie tylko żurnalistów, ale i co przytomniejszych
ludzi nauki.Julian OchorowiczŹródło: "Wędrowiec"Jej
pobyt w Warszawie odbił się szerokim echem nie tylko w prasie,
wydano również kilka książek i broszur dotyczących tego tematu
oraz, jako odrębny druk, oficjalne sprawozdanie z odbytych
seansów, które Ochorowicz odpowiednio zareklamował, drukując
wcześniej w "Tygodniku Ilustrowanym" długi cykl
artykułów poświęconych temu medium. W czasie odbywających
się seansów na łamach "Kurjera Warszawskiego" trwała
ostra dyskus-ja: oszukuje czy nie oszukuje?
Doktor Karol Herz w serii tekstów zamieszczonych w "Przeglądzie
Tygodniowym" przedstawił na ten temat swój zdecydowanie
jednoznaczny pogląd: wszystko, co Eusapia produkuje, jest
prymitywną blagą i naciąganiem publiczności.Do dyskusji włączył
się nawet ogólnie szanowany prof. dr Napoleon Cybulski, stwierdzając,
iż Spirytyzm po 50 latach doświadczeń nie zdołał wykazać ani
jednego faktu, który by miał jakiekolwiek znaczenie naukowe.
W innych środowiskach potwierdził to znany warszawski iluzjonista
Władysław Rybka, który potrafił bez trudu powtórzyć wszystkie
triki Eusapii.
Dyskusja osiągnęła taki poziom emocjonalny, że jeden z dyskutantów
dopatrzył się w jej przebiegu intrygi semickiej skierowanej
przeciwko szlachetnym dążeniom Aryjczyków do oswobodzenia
się z więzów nauki oficjalnej, co zdecydowanie potępił "Izraelita".
I tak się to toczyło...Po tych nadzwyczajnych rewelacjach
i tasiemcowych dyskusjach pozostały stosy zadrukowanego papieru,
parę dozgonnych przyjaźni się rozpadło, wszyscy pozostali
przy swych zdaniach, a Eusapia, zainkasowawszy najspokojniej
w świecie honorarium, wynoszące 476 rubli srebrem, czyli równowartość
dwuipółletniej pensji przeciętnego kancelisty (cała wizyta
kosztowała uczestników seansów łącznie 825 r.s.), wróciła
do Neapolu, aby przez następne 16 lat robić to samo.
OSZUSTWO ZDEMASKOWANE
Ostatecznie szczęśliwa gwiazda Palladino zgasła w Ameryce
w 1910 roku. Do kontroli włączyli się bowiem - bez jej wiedzy
- zawodowi iluzjoniści, którzy zawsze byli pewni, że medium
wszech czasów ordynarnie oszukuje. Palladino nigdy nie zgadzała
się na ich kontrolę, tłumacząc, że wrogie nastawienie przeszkadza
jej w skupieniu i oddala duchowe fluidy.Pasmo porażek rozpoczął
seans zorganizowany pod koniec grudnia 1909 roku przez psychologa
z Uniwersytetu Harvarda, prof. Munsterburga, który wszystko,
co się wówczas wydarzyło, opisał w "Metropolitan Magazine"
z lutego 1910 roku. W czasie tego posiedzenia najpierw pozwolono
Eusapii na odegranie kilku sztuczek, a kiedy wprawiło ją to
w dobry humor, za kotarę wkradł się niespostrzeżenie jeszcze
jeden kontroler. Leżąc na podłodze, widział wyraźnie w półmroku,
jak Eusapia z największą łatwością uwalnia stopę - wyjmując
ją po prostu z buta - i jej palcami chwyta gitarę leżącą za
krzesłem, a potem w taki sam sposób próbuje kołysać stolikiem.
A co zaobserwowali niewtajemniczeni uczestnicy seansu?W czasie
seansu z Eusapią Polladino.
Tutaj fantazja wyraźnie poniosła rysownikaRys. Brian Lewis,
Aldus BooksSiedzieliśmy w zaciemnionym pokoju, w stanie najwyższego
oczekiwania, podczas gdy p. Carrington (impresario Eusapii)
poprosił, aby John dotknął mego ramienia, a następnie uniósł
stolik w gabinecie za Eusapią. John rzeczywiście przybył.
Dotknął wyraźnie mego biodra, później ramienia, a wreszcie
zawinął mi rękaw do łokcia. Wyraźnie czułem palce. Było to
niesamowite. Na zakończenie John miał unieść stolik w gabinecie.
Trzymaliśmy obie ręce Eusapii, czuliśmy obie jej nogi, a jednak
stolik stojący trzy stopy za nią zaczął drapać o podłogę i
oczekiwaliśmy, że zostanie uniesiony. Ale zamiast tego nagle
rozległ się dziki, wrzaskliwy krzyk. Był to krzyk, jakiego
nigdy dotąd nie słyszałem, nawet w najbardziej przejmujących
scenach Sary Bernhardt. Był to krzyk, jak gdyby sztylet ugodził
Eusapię prosto w serce. Stało się to właśnie w momencie, gdy
leżący na podłodze kontroler złapał ją za piętę i trzymał
dopóty, dopóki nie zapalono światła. Seans skończył się oczywiście
normalną awanturą.Po tym nastąpiła kolejna wpadka - w czasie
seansu, w którym brali udział trzej zawodowi iluzjoniści i
jeden magik-amator, przedstawieni Palladino jako profesorowie.
Ich kontrola była tak dokładna, że Eusapia nie odważyła się
zastosować żadnego triku, mimo iż zawsze dotąd z ludźmi nauki
dawała sobie nieźle radę. Na domiar złego, ów magik-amator,
nazwiskiem F.J. Rinn, ogłosił publicznie, że płaci tysiąc
dolarów w gotówce za każdy jej trik, którego nie potrafią
powtórzyć iluzjoniści, pracując w takich samych warunkach.
Takiego pojedynku słynna neapolitanka wygrać oczywiście nie
mogła, spakowała więc manatki i wróciła do swego miasta, gdzie
zawsze miała najwierniejszą publiczność.Triki, jakimi posługiwała
się zarówno Eusapia Polladino, jak i podobne jej media, pozwalające
w ciemności uwolnić jedną rękę spod kontroliŹródło: "Niewidomyja
siły prirody"Niestety, na wszystko było już za późno.
Publikacje w amerykańskiej prasie, m.in. w "Science"
i "Collier's Weekly", opisujące drobiazgowo zamorskie
oszustwa Eusapii, dotarły wcześniej do Neapolu i o żadnym
pobłażaniu mowy być już nie mogło. W ten sposób dobiegła końca
kariera "największego medium wszech czasów".
Trzeba jednak przyznać, że ta wrzaskliwa, ordynarnie zachowująca
się analfabetka, która do śmierci nie nauczyła się pisać ani
czytać, mimo wielokrotnych kompromitacji, latami wodziła za
nos zarówno słynnych artystów, jak i bogatych mieszczan, płacących
bajońskie sumy za udział w seansach z jej udziałem. Równie
skutecznie przez lata oszukiwała naukowców różnych specjalności.
Nawet wyraźne wpadki przez lata nie mogły zachwiać głębokiej
wiary jej wielbicieli, że mają do czynienia z czymś nadzwyczajnym
i nieziemskim. Palladino lubiła często mawiać: Liczni są cesarze
i króle, ale Eusapia jest tylko jedna!Eusapia Palladino zmarła
w 1918 roku, po trzydziestu latach występów.